Darmowa dostawa już od 100 PLN
Darmowa dostawa od 10,00 zł

Bałtyk-Bieszczady Tour - 1008 km pasji, wytrzymałości i rodzinnej historii

2025-08-15
Bałtyk-Bieszczady Tour - 1008 km pasji, wytrzymałości i rodzinnej historii

Bałtyk-Bieszczady Tour to jedno z najbardziej wymagających i prestiżowych wyzwań kolarskich w Polsce. Ponad tysiąc kilometrów z północy na południe kraju, startując od Morza Bałtyckiego aż po malownicze Bieszczady. To wydarzenie, które przyciąga zarówno doświadczonych kolarzy ultra, jak i tych, którzy marzą o sprawdzeniu swoich granic. Dla wielu uczestników ukończenie tej trasy to sportowy „Święty Graal” – wyzwanie, które podejmuje się choć raz w życiu.

W tym roku Bałtyk-Bieszczady Tour obchodził wyjątkowy jubileusz - 20-lecie istnienia i 15. edycję.

Z tej okazji porozmawialiśmy z Weroniką Janik, współorganizatorką wydarzenia, która od lat razem z tatą tworzy legendę BBT.

Wywiad z Weroniką Janik

Co zainspirowało Was do stworzenia Bałtyk-Bieszczady Tour i jak zaczęła się ta historia?

Historia Bałtyk-Bieszczady Tour liczy już 20 lat. Pierwsza edycja odbyła się w 2005 roku, a na starcie stanęło wówczas trzynastu śmiałków. Co ciekawe – mimo że dystans ponad tysiąca kilometrów był w tamtym czasie zupełnie nieznany i brzmiał jak fantazja – wszyscy uczestnicy dotarli do mety w wyznaczonym limicie czasu.
Pomysłodawcą BBT jest mój tata. Idea narodziła się podczas Maratonu Dookoła Zalewu Szczecińskiego, gdzie razem z kolegą kręcił trzy pętle po około 250 km. Monotonia trasy podsuwała im coraz śmielsze wyzwania, aż w końcu padło zdanie, które wszystko zmieniło: „A co, gdyby przejechać tysiąc kilometrów w poprzek Polski?”. Dziś takie marzenie można by spisać na listę rzeczy do zrobienia, ale wtedy było czymś niepojętym. Tata należy jednak do tych, którzy potrafią zamienić najbardziej szalony pomysł w realny plan – i tym sposobem, rok później Bałtyk-Bieszczady Tour stało się faktem!
Ja byłam wtedy nastolatką. Tata, widząc moje zacięcie do organizacji, od razu wciągnął mnie w ten temat. Drukowałam zawodnikom papierowe mapy (o nawigacjach rowerowych nikt w tamtych czasach jeszcze nie słyszał) czy dzieliłam słodycze na mobilne punkty kontrolne. To były drobiazgi, ale czułam, że jestem częścią czegoś wyjątkowego.
Z biegiem lat impreza rozrastała się, zdobywając renomę i uznanie wśród kolarzy. Dziś w środowisku ultra uchodzi za coś w rodzaju Świętego Graala – wyzwanie, które trzeba podjąć choć raz w życiu. Jestem ogromnie dumna, że mogę pracować przy tym projekcie ramię w ramię z tatą. On przez lata zbudował legendę, a ja mam szczęście od kilku edycji współtworzyć ją w coraz większym zakresie. To dla nas nie tylko praca, ale wyjątkowa historia naszej rodziny.

Jubileuszowa edycja BBT była wyjątkowa – jakie nowości i zmiany wprowadziliście z tej okazji?

Od pewnego czasu Bałtyk-Bieszczady Tour odbywa się co dwa lata, więc początkowo w 2025 roku wcale nie planowaliśmy organizacji wydarzenia. A jednak… ta edycja po prostu musiała się odbyć! Świętowaliśmy podwójnie – 20-lecie wydarzenia i jego 15. edycję. Wiedzieliśmy, że ma to być prawdziwe święto BBT i wszystkich, którzy kiedykolwiek stanęli na jego starcie. Dlatego tym razem do udziału zaprosiliśmy tylko tych, którzy choć raz w historii przejechali tę trasę.
Jeszcze przed startem zadbaliśmy o to, by czuć było atmosferę jubileuszu – było symboliczne przyjęcie urodzinowe z tortem i szampanem. Do tego ta edycja odbyła się w czerwcu, a nie – jak zwykle – w sierpniu. Wydaje mi się, że właśnie to mogło mieć wpływ na tak znakomite wyniki, w tym nowy rekord trasy ustanowiony przez Mariusza Cukierskiego.
Zmiany dotknęły też samej formuły. BBT od zawsze słynie z rozbudowanych punktów kontrolnych, ale tym razem było ich tylko sześć. Ku naszemu zaskoczeniu, nikomu to nie sprawiło większego problemu. Wróciliśmy też do korzeni, wydłużając limit czasu z obecnych 70 do 72 godzin i wprowadzając mobilny punkt kontrolny w samochodzie – tak, jak robiliśmy to w dawnych latach.
Chcieliśmy, by ta edycja była wyjątkowa, nie tylko dla uczestników, ale i dla nas, organizatorów. Zależało nam, by dała nam okazję do spotkań, wspomnień, wspólnego świętowania i przypomnienia sobie, że w Bałtyk-Bieszczady Tour od zawsze chodzi o coś więcej.

 

Jakie są największe wyzwania organizacyjne związane z tak długą trasą rowerową przez całą Polskę?

Zdecydowanie logistyka. Na trasę Bałtyk-Bieszczady Tour rusza 400 osób. W pewnym momencie między pierwszym a ostatnim uczestnikiem jest nawet 300–400 kilometrów różnicy. Trzeba zorganizować transport bagaży (od lat robimy to specjalnie wynajętym tirem), dostarczyć przepaki na odpowiednie punkty kontrolne i zrobić to tak, by znalazły się tam jeszcze przed pierwszym zawodnikiem. Każdy punkt kontrolny to osobny, mały projekt – od ustalenia godzin otwarcia, przez skompletowanie ekipy, która wie dokładnie, co i kiedy robić, po catering, zapasy izotoników, batonów i całej reszty niezbędnych rzeczy. Pomnóżmy to razy kilkanaście punktów (albo nawet sześć, jak w jubileuszowej edycji), a otrzymamy setki detali, które trzeba zsynchronizować. Dlatego planowanie Bałtyk-Bieszczady Tour zaczynamy z rocznym wyprzedzeniem. Ten czas wykorzystujemy na wybór lokalizacji, rozmowy z partnerami, rezerwacje i dopięcie każdego szczegółu tak, by w dniu startu wszystko działało jak w zegarku.

Bałtyk-Bieszczady Tour to nie tylko wyzwanie fizyczne, ale też emocjonalna podróż. Jakie emocje towarzyszą Wam jako organizatorom, gdy widzicie uczestników na mecie?

To zawsze ogromnie wzruszający moment. Niejednokrotnie zdarzyło mi się uronić łzę – szczególnie wtedy, gdy znam uczestnika z innych naszych wydarzeń i wiem, jak długą drogę przeszedł, by znaleźć się w tym miejscu. Pamiętam te wszystkie wątpliwości, rozmowy o tym, czy da radę, a potem… widzę go na mecie. To są chwile, które zostają w sercu na zawsze.
Meta ma w sobie coś magicznego. Na twarzach widać zmęczenie wymieszane z niedowierzaniem, ulgą i dumą. Czasem ktoś po prostu pada na ławkę, ktoś inny rzuca się w ramiona bliskich, są też tacy, którzy stoją w milczeniu, próbując oswoić się z tym, czego właśnie dokonali. I wtedy myślę, że każda z tych osób dopisała swoją własną, wyjątkową historię do czegoś, co dwadzieścia lat temu zapoczątkował mój tata. Dla mnie to największa nagroda – być częścią tej drogi i patrzeć, jak marzenia stają się rzeczywistością w momencie przekroczenia linii mety.

Czy możesz podzielić się przykładem nieprzewidzianej sytuacji lub kryzysu, który wymagał szybkiej reakcji podczas imprezy?

Takich sytuacji było i pewnie jeszcze będzie mnóstwo. Za każdym razem pojawia się coś, czego absolutnie nie przewidzielibyśmy w scenariuszu. I choć nie da się przygotować na wszystko w 100%, lata doświadczeń nauczyły nas reagować szybko i skutecznie.
Pamiętam jedną z takich sytuacji – przeddzień startu, wszystko dopięte na ostatni guzik, a tu nagle dostajemy wiadomość, że osoba odpowiedzialna za przewóz przepaków… jednak nie przyjedzie. Bez szczególnego powodu, po prostu rezygnuje. W tym momencie trzeba w kilka godzin znaleźć alternatywę, przearanżować harmonogram i upewnić się, że zawodnicy w ogóle będą mieli swoje rzeczy na punktach kontrolnych. Innym razem przyjeżdżam na jeden z punktów, pewna, że wszystko jest przygotowane, a na miejscu… nikt nic nie wie. Okazało się, że osoba odpowiedzialna poszła na urlop i nie przekazała informacji swoim współpracownikom. Trzeba było działać natychmiast: ustalić, co możemy przygotować na szybko, dostarczyć brakujące rzeczy i jednocześnie kontrolować nadjeżdżających uczestników.
Na szczęście jestem osobą, która stara się zapamiętywać głównie te dobre momenty, a kryzysy szybko odchodzą w niepamięć. Może właśnie dlatego, mimo stresu, każdą z takich sytuacji traktuję jako kolejną lekcję i dowód na to, że w tej pracy najważniejsza jest elastyczność i zimna krew.

Jakie rady dałabyś osobom, które dopiero myślą o podjęciu wyzwania i przejechaniu Bałtyk-Bieszczady Tour, ale obawiają się tego wyzwania?

Kluczem jest cierpliwość. Każdy, kto chce zmierzyć się z Bałtyk-Bieszczady Tour, musi przejść swoją własną drogę – a ta nigdy nie prowadzi na skróty. W BBT nie chodzi wyłącznie o mocną nogę. Równie ważna jest odporność psychiczna, umiejętność radzenia sobie w kryzysie i poznanie siebie w sytuacjach, które wyciągają nas daleko poza strefę komfortu.
Dlatego pierwszym krokiem powinno być zdobycie kwalifikacji na innym wydarzeniu, na dystansie minimum 500 km. To pozwoli doświadczyć, jak wygląda jazda przez kilkanaście, a nawet kilkadziesiąt godzin bez przerwy – przez noc, w zmęczeniu i niewyspaniu. W takich warunkach najlepiej widać, jak reagujemy, gdy ciało i głowa zaczynają mówić „dość”.
Ja sama przed swoim startem „przejechałam” trasę jeszcze w domu, z poziomu kanapy. Oglądałam i czytałam wszystkie możliwe relacje, śledziłam przebieg trasy w street view. Pytałam, analizowałam, a potem kilka razy w wyobraźni pokonywałam każdy kilometr. Zamykając oczy, widziałam moment przekraczania mety i próbowałam wyobrazić sobie, co wtedy poczuję.
Każdemu kto planuje start polecam też nasz poradnik „Bałtyk-Bieszczady Tour. Jak przejechać rowerem 1008 km non-stop”. To nie tylko opis historii i zasad, ale także zbiór relacji osób, które już to zrobiły. Wielu z nich to zwyczajni ludzie, z pracą, rodziną, obowiązkami – tacy jak każdy z nas. Czytając ich historie, łatwiej uwierzyć, że my też możemy przejechać Bałtyk-Bieszczady Tour!

Podsumowanie

Bałtyk-Bieszczady Tour to znacznie więcej niż sportowe wyzwanie. To historia pasji, rodzinnej współpracy i determinacji, która od dwóch dekad inspiruje setki osób do przekraczania własnych granic. W każdej edycji uczestnicy nie tylko walczą z dystansem, czasem i zmęczeniem, ale też odkrywają piękno Polski oraz siłę wspólnoty tworzonej przez organizatorów, wolontariuszy i kolarzy.
BBT to wydarzenie, które udowadnia, że „niemożliwe” można zaplanować, przygotować i… po prostu przejechać. Wystarczy mieć marzenie, wiarę w siebie i cierpliwość, by krok po kroku, kilometr po kilometrze, zamienić je w rzeczywistość.

 

 

Pokaż więcej wpisów z Sierpień 2025
Strona korzysta z plików cookie w celu realizacji usług zgodnie z Polityką dotyczącą cookies. Możesz określić warunki przechowywania lub dostępu do cookie w Twojej przeglądarce.
Zamknij
pixel